Piętnastego grudnia nastał tak długo oczekiwany przeze mnie dzień, czyli wyjazd do Polski po mojej nieobecność ponad prawie trzech lat . Ledwo co wsiedliśmy do autokaru a tam już czekało dla mnie miejsce przypisane numerem 33 , co oznaczało iż nie musiałam się bać żadnych problemów z bezpiecznym dojazdem do Polski. Być może niedługo opisze o trójce jaki ma udział w moim życiu .
Podróż autokarem miała trwać 30 godzin ale oczywiście trwała 33 godziny, no jakoś się wytrzymało ten czas i nie było tak źle ;) Cały dzień przejechaliśmy Francję, niestety na noc wjechaliśmy do Niemiec i nie wiem dlaczego jakoś nie mogłam usnąć przez ten czas, wiec nockę miałam z głowy w przeciwieństwie do mojego narzeczonego . Lecz dziwna rzecz się stała w tym autokarze. Dla Was może to być głupie czy niedorzeczne albo może uznacie, że doszukuje się tutaj pewnych rzeczy… Gdy po 23 pilotka wyłączyła już film, nastała cisza ; ja wpatrując się w okno i rozmywając nad sobą usłyszałam za sobą w oddali pewne kaszlnięcie , które było tylko i wyłącznie charakterystyczne dla mojego zmarłego przybranego taty...
Do Polski wjechaliśmy wcześnie rano, było ledwo po 6 ; nie pamiętam nazwy tego miasta. Nasze biuro podroży miało siedzibę w tym mieście w jakimś hotelu na granicy polsko-niemieckiej oraz tam rozdzielali nas na poszczególne regiony Polski. Jadać dalej zobaczyłam iż Polska stawała się smutna i szara pomimo tylu centymetrów śniegu, byłam rozczarowana takim widokiem bo przecież nie taka Polskę opuszczałam.
W Bolesławcu byliśmy 16 grudnia o godzinie około 15 , poznałam druga babcie narzeczonego. Pozostaliśmy u babci 3 dni – uwierzycie nie dało się u niej wytrzymać więcej . Pozostanie u niej dłużej groziło by przejedzeniem i Bóg wie co jeszcze … Ale pierwsze co zrobiliśmy po objedzie to zakup butów zimowych, ciepłych rzeczy oraz kurtek :P
Podróż autokarem miała trwać 30 godzin ale oczywiście trwała 33 godziny, no jakoś się wytrzymało ten czas i nie było tak źle ;) Cały dzień przejechaliśmy Francję, niestety na noc wjechaliśmy do Niemiec i nie wiem dlaczego jakoś nie mogłam usnąć przez ten czas, wiec nockę miałam z głowy w przeciwieństwie do mojego narzeczonego . Lecz dziwna rzecz się stała w tym autokarze. Dla Was może to być głupie czy niedorzeczne albo może uznacie, że doszukuje się tutaj pewnych rzeczy… Gdy po 23 pilotka wyłączyła już film, nastała cisza ; ja wpatrując się w okno i rozmywając nad sobą usłyszałam za sobą w oddali pewne kaszlnięcie , które było tylko i wyłącznie charakterystyczne dla mojego zmarłego przybranego taty...
Do Polski wjechaliśmy wcześnie rano, było ledwo po 6 ; nie pamiętam nazwy tego miasta. Nasze biuro podroży miało siedzibę w tym mieście w jakimś hotelu na granicy polsko-niemieckiej oraz tam rozdzielali nas na poszczególne regiony Polski. Jadać dalej zobaczyłam iż Polska stawała się smutna i szara pomimo tylu centymetrów śniegu, byłam rozczarowana takim widokiem bo przecież nie taka Polskę opuszczałam.
W Bolesławcu byliśmy 16 grudnia o godzinie około 15 , poznałam druga babcie narzeczonego. Pozostaliśmy u babci 3 dni – uwierzycie nie dało się u niej wytrzymać więcej . Pozostanie u niej dłużej groziło by przejedzeniem i Bóg wie co jeszcze … Ale pierwsze co zrobiliśmy po objedzie to zakup butów zimowych, ciepłych rzeczy oraz kurtek :P
19 grudnia udaliśmy się do konina znowu i kolejne 7 godzin jazdy autobusem ( nie macie pojęcia jak mnie bolała pewna cześć ciała aż się wklęsła :P) Gdy dojeżdżaliśmy do konina w myślach mówiłam do mojego ukochanego psa Nero , którego nie mogłam zabrać do Francji ,że już za kilkanaście godzin się zobaczymy . W koninie przenocowaliśmy u wujka narzeczonego ,tam odwiedziliśmy jego kuzynkę i jej męża (robi dobry bimber :D) . Z samego rana pojechaliśmy na dworzec PKS L i kolejne 2-3 godziny jechaliśmy do Bydgoszczy w moje strony :)
cdn ...
cdn ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz