27 października 2010

Dzisiejszy sen.

Dziś śniło mi się , że jestem z jakimiś ludźmi w jakimś  budynku gdzie mieszkamy wszyscy razem , coś podobnego do schroniska dla bezdomnych . Wszyscy się bardzo dobrze znaliśmy choć po twarzach nikogo znajomego mi nie przypominali. We śnie pokazane było jak sobie żyjemy  i radzimy, otoczenie szare brak słońca a zarazem nie było ani dnia ani nocy.  
Musiała być ,,noc,, ponieważ zaczęło coś się dziać na zewnątrz jakieś  wstrząsy ziemi . Ludzie powychodzili z łózek w piżamach  przed budynek  a coś z nieba powiedziało, że pomalutku teraz przesunie się skorupa ziemska i  wszystko się obniży. W myślach mowie do siebie jak się obniży to co z oceanami zalej nas,  ale ten głos uspokoił mnie że nic takiego nie nastąpi i wszystko jest dopasowane  ze sobą i dobrze zaplanowane . Nikt poza mną niestety nie slyszal tego głosu wiec przekazywałam  reszcie co słyszę. Potem widzę siebie na jakiejś malej górce i nagle cały grunt opadł o kilkanaście cm a ja krzyczę do wszystkich ,, widzicie mówiłam,  że nie będzie wcale źle i wszyscy przeżyją ,, . Stojąc na tej ziemi patrzyłam by nikt nie powpadał do dziur powstałe w wyniku przesunięcia się płyty tektonicznej , spojrzałam na ulice ale zdziwiło mnie , że asfalt znikną z dróg , oglądając się dookoła miasta nie widziałam tego asfaltu choćby kawałka . Sen kończy się na wschodzie Słońca , którego jak to czułam we śnie nie było od pary ładnych lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz